Żeby słowa nie zabrakło

19 marca 2015

O takim jednym, co odzyskał imię

Opublikowano: 19.03.2015, 19:42

Przez lata pisano o nim NN. Nazwisko nieznane. Ci którzy go znali pamiętali jedynie pseudonim, „Pikolo”. Dokumenty dodatkowo podawały kryptonim – 41 S. Dzisiaj, w 90 rocznicę urodzin, dzięki pamięci bliskich i odrobinie szczęścia, pojawia się okazja, aby przywrócić mu imię.

0005

Sprawozdanie z akcji kolejowej pod Skrudą (4 grudnia 1943 r.), podczas której poległ jeden z przyjaciół Józefa Petkowicza.

Józef Petkowicz przyszedł na świat w Wohyniu 19 marca 1925 r. W trakcie wojny znalazł się w Warszawie. Tutaj od kwietnia albo lipca 1943 r., dokumenty nie są precyzyjne, pracował w konspiracji. Jako żołnierz Grupy „Andrzeja”, później znanej jako Oddział Dyspozycyjny „A” Kedywu Okręgu Warszawskiego AK, „ze względu na dobra znajomość niemieckiego w przebraniu gestapowca (mamy takie zdjęcie) dokonywał akcji rozbrajania żołnierzy niemieckich”, pisze Teresa Sorska, siostrzenica Józefa.

Ślady jego dywersyjnej działalności odnajdujemy na kartach archiwum warszawskiego Kedywu. Dzięki nim wiemy, że 26 listopada 1943 r. wziął udział w uderzeniu na „budy” żandarmów na wiadukcie mostu Poniatowskiego, a 31 marca 1944 r. w potyczce z patrolem żandarmów na Miodowej. Tadeusz Wiwatowski „Olszyna”, dowódca Oddziału Dyspozycyjnego „A”, w swoim meldunku z 1 kwietnia pisał:

„Picolo, Słoń i Edek mieli zadanie dostarczenia na Żoliborz Th[ompsona] na godz. 17. Ponieważ była przerwa w ruchu tramwajowym, jechali dla pośpiechu rikszą. Na ul. Miodowej otoczył rikszę silny patrol z bergmanem i karabinami wołając: >>Hände hoch!<< Na to Słoń wyrwał pistolet z kieszeni, lecz nie zdążył go użyć, bo otrzymał postrzał i upadł. Picolo wyrwał broń także i zastrzelił żandarma z bergmanem, Edek – żandarma, który stał po drugiej stronie rikszy. Picolo i Edek rzucili się w przeciwne strony do ucieczki. Edek spostrzegł, że przed nim biegnie dwóch żandarmów – i położył ich. Picolo był zagrożony przez kolejarza niem., który strzelił i nie trafił. Picolo nie miał czasu zmienić magazynku pistoletu, więc rzucił kolejarzowi (strzelającemu) pistoletem w twarz, wydobył spod palta Th[ompsona] i położył kolejarza, a po nim żołnierza SS, który go zaatakował. Następnie zbiegł z Th[ompsonem]”.

Na zakończenie „Olszyna” dopisał:

„Postawa patrolu zasługuje na wyróżnienie. W trudnych warunkach zaskoczenia przez npla potrafili Picolo i Edek wyjść z zagrożenia i wynieść Th., którego mieli polecenie strzec. Przedstawiam ich do odznaczenia. Dane ewidencyjne prześlę”.

Fragment, z nieznanych powodów, został ostatecznie wykreślony.

Śmierć „Słonia” nie była pierwszą, z jaką podczas akcji miał „Pikolo” do czynienia. Kilka miesięcy wcześniej, 4 grudnia 1943 r., w okolicach Skrudy, kiedy atakowali niemiecki pociąg z żołnierzami, „ciężko ranny w płuca, odłamkiem granatu” został Zbigniew Furmanek „Zawiły”, starszy od Józefa Petkowicza o rok. „Niosą go na płaszczu we czterech – napisze w latach 70. Stanisław Sosabowski „Stasinek”, zastępca „Olszyny”, lekarz – Pochylam się nad nim, słucham oddechu, szukam pulsu, niestety już nie żyje. Koledzy powiadają jedyny syn, matka wdowa, ojciec zginął w czasie kampanii wrześniowej”.

Przez kilka miesięcy wspólnej pracy w podziemiu zżyli się. Kiedy Zbigniew odszedł, jego matka zaopiekowała się Józefem. Kobieta już wcześniej udostępniała swoje mieszkanie na potrzeby oddziału. Chowano w nim broń, amunicję, mundury.

Z Warszawy wyjechał w lipcu 1944 r. W Powstaniu Warszawskim nie wziął udziału, choć broni nie złożył. Ścigany przez UB został śmiertelnie postrzelony 18 lipca 1946 r. Zmarł tego samego dnia w szpitalu w Łukowie.

„Fakty biograficzne nie powiedzą wiele o człowieku”, pisał w 1947 r. w szkicu biograficznym Tadeusza Wiwatowskiego jego przyjaciel, Tadeusz Mikulski. Tak jak z dowódcą Oddziału Dyspozycyjnego „A”, tak i z jego żołnierzem, Józefem Petkowiczem. Samo wyliczenie tego co i kiedy niewiele nam da. Od czegoś jednak trzeba zacząć. Najlepiej od przywrócenia imienia.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.